Doszły do mnie plotki, że mój blog
jest czytany (pozdro Endrju), więc postanowiłam napisać notatkę o Krakonie.
Zawsze jakoś szkoda mi było środków na konwent, ale na Krakon wejściówki można było zdobyć w konkursie
literackim na opowiadanie post-apo lub steampunkowe dziejące się w stolicy Vintage. O Krakowie wiedziałam tylko, że jest taka debilna
piosenka, w której występuje fraza Krakowianka jedna miała chłopca z drewna, która zainspirowała Leśmiana do napisania elektryzującego wiersza "Panna Anna". Jest mi obcy instynkt samozachowawczy, więc bezmyślnie pomysłem zaraziłam Piórkowskiego obiecując mu jeszcze hamburgera jeśli weźmie udział i BigMaca jeśli wygra, bo o ile swoich umiejętności nie byłam pewna, to jego owszem. W dzień
przed upłynięciem terminu wysłaliśmy swoje teksty. Jedno z opowiadań zatytułowałam
"Ostatni dzień pary", bo tak miała się nazywać antologia i stwierdziliśmy, że
ludzie pomyślą, że to najważniejszy tekst w antologii (jak np z "Science
Fiction" Dukaja w antologii "Science Fiction"), teraz z perspektywy czasu wiem, że to był dobry pomysł, bo ludziom zdarzało się nabrać! Udało nam się dostać wejściówki. On zajął pierwsze a ja trzecie miejsce (co prawda nie tym tekstem, w który inwestowałam energię, tylko takim, który naprędce spłodziłam na Metodyce nauczania) i tym samym mieliśmy się pojawić na naszym pierwszym konwencie i po raz pierwszy na papierze.
Moja pierwsza ilustracja: Anna i chłopiec z drewna |
Stwierdziłam, że muszę pozawracać głowę organizatorom wytykając nielogiczność założenia, że mam dostać na gali w nagrodę wejściówkę, którą żeby dostać musiałabym przecież najpierw tam wejść. Organizator miał ważniejsze sprawy na głowie, wykręcił się sprytnie mówiąc że wejściówka to nie nagroda a konsekwencja i uznał mnie za debila. Tak poznałam Toudiego, a że też mam prawicowe poglądy, zaprzyjaźniliśmy się. I biorąc pod uwagę jak bardzo jest życzliwym, opiekuńczym, serdecznym serdecznym człowiekiem i jak postarał się na konwencie, żeby nas promować, umilać nam czas, ta przyjaźń to chyba najlepsza nagroda.
Pomagam Toudiemu nie zwariować na Krakonie |
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to atmosfera trochę podobna do Ursynaliów: tłum, hałas, kolejka, śmiechy. Tylko, bardziej kolorowo i uszkowo. Prelekcje mi się podobały, najbardziej spotkania z Nową Fantastyką, panel o Steampunku, chociaż nie lubię Steampunku, panel o bohaterach... Prócz tego gigantyczną niespodziankę, taką przyprawiającą o zawał serca miałam gdy na moją prelekcję o dystopiach przyszedł Maciej Parowski i nawet się w niej udzielał. Oczywiście sprawił tym samym, że początek i zajęło mi uspokajanie się.
W "Adamsky Kiczen" |
Fatalnie wypadłam gdy Toudi przedstawiał mnie Michałowi
Cetnarowskiemu, bo stając twarzą w twarz z człowiekiem, od którego tyle zależy,
dostałam dziecinnego napadu strachu, wstydu i nieśmiałości. Nie przeszkodziło mi
to na piwie w Filutku podsłuchiwać jak Michał rozmawia z Piórkowskim. Towarzyszył mi w tym
niecnym procederze bardzo sympatyczny Krzysztof Piskorski, z którym też mieliśmy
w przemiłej atmosferze wymienić trochę poglądów (czyt. ponabijać się z
otoczenia).
Udało mi się też poznać Marcina Zwierzchowskiego i porozmawiać z nim
o GMO, genetyce i książkach. Jak na osobę tak ważną w fandomie, wykształconą w
dziedzinie genetyki i oczytaną, Marcin nie traktował mnie z lekceważeniem, wręcz
przeciwnie - był zabawny, wyluzowany i po prostu bardzo bardzo fajny. Nie
oparłam się też urokowi Andrzeja Pilipiuka pomykającego po konwencie w zrobionej
na drutach masce Ctulhu i w kocich uszkach. Jedynym moim rozczarowaniem okazał
się Graham Masterton. Miałam takiego pecha do pojawiania się zawsze w złym
miejscu i w złym czasie (np widziałam bójkę JĆ) i byłam świadkiem takich
sytuacji z udziałem Grahama, że nie ośmielę się ich powtórzyć mojej mamie. To
było zwyczajnie żenujące. Konwenty to jednak zbyt sympatyczne miejsca dla
wielkich gwiazd.
Przez najbliższe dni mogę być niedysponowana przez zapalenie krtani, tchawicy i oskrzeli, ale miałam świetną opiekę na konwencie. Zostaje mi wyrazić podziękowania dla Toudiego, Adamskiego, Ijido, Motyla i Ani. No i wszystkim za świetną zabawę.
Nemesis
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz