niedziela, 21 grudnia 2014

Drobne ogłoszenia parafialne

Nie wybierając się w tym roku na którykolwiek z konwentów przed Pyrkonem straciłam szansę zarówno na spotkania towarzyskie, uczestniczenie w bardzo mądrych, bardzo nudnych (a najczęściej zarazem jedno i drugie) prelekcjach, wpychanie się na cudze imprezy jak i szansę na zyskanie jakiekolwiek pretekstu dla którego mogłabym napisać notatkę do bloga. Tak czy inaczej tematów innych, tych „przyokazyjnych” jest na tyle sporo, że pozwolę sobie o nich napomknąć.


„Ostatni dzień pary” od strony subiektywnej i sentymentalnej
Jakiś czas temu w wyniku między innymi mojej pracy pojawiła się ebookowa antologia „Ostatni dzień pary”, o której od dłuższego czasu nikt ze znajomych nie może już słuchać. Usilne starania żeby wypromować ją wszystkimi możliwymi kanałami spowodowane były między innymi tym, że ma dla mnie duże znaczenie sentymentalne. Prócz tego, że przez ten konkurs po raz pierwszy pojechałam na konwent, to można to nazwać moim z Grześkiem „spa” Piórkowskim wspólnym debiutem na papierze, i w pewnym sensie przypieczętowaniem naszej długoletniej przyjaźni. Zwłaszcza, że on to swoje zwycięskie opowiadanie naprawdę napisał w zakładzie o hamburgera w parę godzin przed końcem konkursu. Tak sobie myślę, że stałe zarobki i praca to jednak to co najczęściej zabija pisanie. Może nawet częściej niż brak czytelników.

Po pierwszej, chudej publikacji z jedną ilustracją chcieliśmy wszyscy czegoś więcej. Uwiodła mnie wizja Toudiego o antologii w absolutnie przegiętym, ozdobnym stylu steam-postapo-punkowym i stwierdziłam, że w realizacji i utrzymaniu spójności pomogę jak tylko będę w stanie. Moje rysunki zdradzają amatorski entuzjazm, za to prawdziwym skarbem okazały się ilustratorki, które udało mi się namówić do współpracy, i które nie dość, że wnikliwie czytały teksty, to jeszcze skrzętnie trzymały się wytycznych. Warunkiem było między innymi to, żeby nie używać narzędzi go grafiki komputerowej; żeby rysunki nie ważyły za dużo aby nie obciążać ebooka, nie miały kantów czy ramek, bo to nie wyglądałoby dobrze w PDFie w kompozycji z tekstem. Miały raczej wyglądać jak przepełnione obrazkami popularne powiastki z drugiej połowy XIX wieku (zwłaszcza click-> Daisy Miller, z tych dla dorosłych), gdzie po kartkach między literami rozsypywały się kostki cukru, bele miękkiego materiału i koronki - bez poszanowania dla współcześnie wyznawanych oszczędności i minimalizmu. Wszystkiego się niestety nie udało zrealizować, ale kiedyś mi się uda ;).

Żałuję, że antologia nie ukazała się na papierze w momencie, w którym ludzie wyrażali zainteresowanie projektem. Pojawienie się w tym czasie recenzji też na pewno by pomogło, no ale niestety nie na wszystko mogliśmy wpłynąć. Teraz mam nadzieję, że ci, którym jeszcze nie udało się znudzić ODP, najpewniej dlatego, że jak dotąd o nim nie słyszeli skuszą się na nabycie papierowych egzemplarzy. Miejmy nadzieję, że czytelnikom uda się oddzielić w ocenie tych ostatnich pracę autorów od pracy wydawnictwa, które nasz projekt wykorzystało w sobie tylko zrozumiały sposób.
Kupić papierowy ODP można tu: Księgarnia Solaris
Pobrać za darmo można tu: Ebook na Historia Vita



Ostatni Dzień Pary w CDAction

Jakiś czas po premierze, kiedy nawet najbardziej spóźnieni patronowie się obudzili i coś napomknęli o ODP odezwała się do nas w końcu redakcja CD Action z prośbą o użyczenie im antologii jako bezpłatnego dodatku do magazynu na płytce, jak to zazwyczaj robią. Nie wiem jak wy, ale ja znałam i czytałam to pismo jako nastolatka, a być może wśród współczesnych nastolatków też znajdą się czytające osoby i ODP trafi do chociażby części z nich. Z tego co mi wiadomo to antologia ma się pojawić jako dodatek do numeru lutowego. Mam szczerą nadzieję, że wieńczący już właściwie projekt ostatni podryg tej edycji okaże się w większym stopniu sukcesem niż rozczarowaniem.


Piórkowski w Miasto Dwa Zero

Przy okazji ogłoszenia tegorocznych zwycięzców konkursu Wydawnictwa Miejskiego Posnania myślę, że warto wspomnieć o zeszłorocznym sukcesie spa, zdobywcy pierwszego miejsca tekstem "Architekt", który z tego co czytałam absolutnie pobił na głowę wszystkie pozostałe. Mogę go śmiało polecić zainteresowanym, jako typowy popis spająkowych umiejętności. Znajdziecie tam i zaskakujące podejście do narzuconego tematu i orgię wyobraźni i nietypowe rozwiązania i typowe z kolei dla autora rozważania. Styl jest za to bardziej niż zwykle przezroczysty. Żałuję, że nie mam w tym momencie większej ilości publikacji do polecenia, ale spa nie wychyla się ostatnio, mimo, że z tego co mi wiadomo cały czas pisze (w przeciwieństwie do mnie). Więcej informacji na temat konkursu i samego opowiadania znajdziecie tutaj: Issuu
Kupić na papierze można tutaj: Księgarnia Arsenał
A gdzieś w gazecie wyborczej można znaleźć jeszcze artykuł o autorze i fragmenty lub całość opowiadania.

kocia okładka kredkami
Esensja jakiś czas temu wypuściła moje opowiadanie, jedno z tych, które autor krygując się mówi, że wyrzuci zaraz po napisaniu a później różnymi gierkami wpycha wszystkim chcącym czytać do gardła mówiąc „to nie jest wołanie o pomoc, wcale a wcale”. Dość dobrze oddaje przygaszony nastrój jesiennej Bydgoszczy. Ma lepszy, bardziej płynny, poetycki styl niż wszystko to, co zdarza mi się poronić teraz, mimo, że napisałam je już ze trzy lata temu, jeszcze na studiach licencjackich. Ma też najfajniejsze ilustracje ze wszystkich jakie dotąd zdarzyło mi się mieć przy tekście, sądzę, że ze względu na nie warto tekst chociażby przejrzeć. Z Eliasz vel A.A.Turkiewicz miałam już okazję współpracować przy okazji antologii i mogę spokojnie stwierdzić, że to najbardziej rzetelna, pracowita i godna zaufania osoba na jaką wtedy byłam skazana. Co więcej, absolutnie profesjonalnie podchodząca do tego co robi i znająca się na rzeczy.
Pierwszy powód dla którego kocham A.A.Turkiewicz
Postaram się żeby przy kolejnej publikacji w Esensji nie zmieniać ilustratora, wysłałam już opowiadanie nieco podobne do "Nazywam się Samotność", tylko jeszcze bardziej pokręcone i tym razem dziejące się w Łodzi, więc jeżeli komuś NsS się podobało, to trzymajcie kciuki za przyjęcie kolejnego. A jeśli jeszcze nie widzieliście, to możecie zajrzeć tutaj: Nazywam się Samotność w Esensji


RW2010

Trafił mi się przypadek z okładką, której nie mogę wybaczyć. Znam tego grafika i wiem, że to bardzo sympatyczny chłopak, ale to chyba nie był jego najlepszy dzień, ewentualnie nie dość się zaangażował. Skojarzenie Vistvarego z kredkami świecowymi wydaje mi się adekwatne, ale może to tylko moja niechęć do nadużywania komputera przy projektowaniu grafik. Do współpracy z RW2010 zostałam nieoczekiwania zaproszona mailowo przez Dawida Juraszka i początkowo nie byłam pewna o co chodzi i co z tego będzie, do dzisiaj nie wiem jak zostałam wyłowiona przed redaktora. Temat religijny mnie przeraził, wolę nie wypowiadać się na niego odkąd jestem już-nie-wojującą-ale-nadal-ateistką, ale skusiła mnie możliwość współpracowania ze spa. Prócz niego w antologii pojawili się Bartłomiej Dzik, wyżej wspomnianym Istvan Vizvary, i Paweł Ciećwierz ze znanych mi piszących. Jeszcze nie czytałam ich opowiadań więc się nie wypowiem. Wiem, że Grześ którego zaoferowano nawet w darmowym demo wziął się za rogi z islamem i to wziął się w sposób, jakiego się po nim nie spodziewałam.
Moje własne opowiadanie podejmuje się tematu religijnego dość pokrętnie opisując wiarę w „Człowieka” i ubierając wierzenia żyjących na wysypisku produktów ludziopobnych w coś w rodzaju afrykańskiego „kultu cargo”. Pomysłodawcą dla końcówki opowiadania był mój brat, któremu je przez to zadedykowałam, a setting wzięłam oczywiście z codzienności w warszawskim zaściankowym small-biznesie. Nie jestem teraz w dobrej formie, chociaż może to i dobrze, bo jeśli byłabym stylistycznym fanatykiem to stwierdziłabym, że o świecie cierpiącym na brak kreatywności najlepiej pisze się w okresach nienawiści do własnego pisania.
Antologię można kupić tutaj: Ebook w RW2010

Ze spraw trochę mniej literackich, ale w dalszym ciągu literackich, to razem z Rotterem zajmujemy się bardzo nerdowatym projektem fotograficznym, adaptacją powieści naszego wspólnego ulubionego autora. O ile opublikowanie rezultatów dojdzie do skutku to będzie to chyba jedyny projekt fotograficzny z moim udziałem, z którego będę dumna.
Postępy możecie śledzić na fp Rotterkadru

Razem udało nam się też wypuścić artykuł o dystopiach w Nowej Fantastyce. Ale swój debiut w NF wolałabym jednak widzieć inaczej.


Obiecuję pojawić się na Pyrkonie z całym zestawem prelekcji. Możecie mi do tego czasu podsyłać jakieś fajne pomysły na nie. Chętnie przyjmę też kogoś do współprowadzenia.

Tymczasem wesołych świąt i mokrego dyngusa ]x)