wtorek, 25 marca 2014

Prykon

Z gwiazdo Rottere zdj Tixona
W krainie Pryków za górami za lasami jest miasto słynące z tego, że niczym się nie wyróżnia mimo bycia drugim największym w Polsce. Poznań jest niezdecydowany: ani duży, ani mały, ani szklany ani staroświecki; ma obskurne uliczki i ogórkowe trambaje, żadnego charakterystycznego koloru, ani czegoś co by go wyróżniało wśród innych polskich miast. Ludzie są uprzejmi, zdystansowani i jakoś tacy ani zamyśleni czy pochłonięci elektroniką jak w wawie, ani pyskaci jak w Krakowie, ani śmiercionośni jak w Łodzi, ani zadumani jak w Bydgoszczy. Nie ma tak dobrego żarcia jak w Lublinie, a hostel prócz obskórności i zapachu sera wyróżniał się prysznicową firanką dupoklejką i klozetową deską opadajką. W tym to właśnie mieście, zapewne z powodu kompleksów na punkcie nijakości, stworzono gigantyczny konwent Pyrkon.

Pierwszym co rzuciło się w oczy po dostaniu się na Pyrkon był gigantyczny budynek targów, których ogrom nijak nie kojarzył się z niszowym charakterem imprezy. Dwadzieścia pięć tysięcy osób dostało się na ich teren bezkolizyjnie i całkowicie bez kolejek, co jest wyczynem, zapewne, nie do pobicia. Wchodziło się klikając bramkę identyfikatorem (niczym sajen sfikszyn) i przechodziło przez młócące powietrze śmiercionośne drzwi. Wznoszące się w środku budynki przytłaczały i dało się w nich zgubić w pięć sekund a potem nie odnaleźć przez godzinę. Dlatego, jako, że zanim wyruszy się w drogę należy zebrać drużynę konwent rozpoczęliśmy oczywiście od piwa z ludźmi z wawy i rozglądania się po cosplayach.

Pierwszą prelekcją, na którą mnie zawiało gdy już oderwałam oczy od tego ogromu wśród, którego nie mogłam znaleźć nic dla siebie był jak zwykle panel Nowej Fantastyki. Panowie mówili o opowiadaniach, które już wyszły, które planują wypuścić. No i Michał Cetnarowski jak zwykle tłumaczył czemu wysyłając mu tekst czeka się kilka miesięcy na odpowiedź, najczęściej odmowną. Maciej Parowski opowiadał o ciężkiej sytuacji z Czasem Fantastyki i o tym, jak to dobrodziejstwo może być kulą u nogi.
Znacznie zabawniejsze były warsztaty na które wybrano statystycznie skopane opowiadania i dość delikatnie obśmiewano najczęstsze błędy popełniane przez młodych pisarzy. To chyba pierwszy dzień, w którym zaczęłam redakcji Nowej Fantastyki współczuć zamiast zazdrościć. Chyba muszę coś dla nich zrobić, na przykład odwdzięczyć im się za troskę i katalogi Yves Rocher dorzucane do mojej prenumeraty i podrzucić numery Redakcji NF naszemu działowi handlowemu. Pewnie się ucieszą z ofert pysznych ekspresów biurowych ;3.


Tego dnia zdążyłam się załapać jeszcze tylko na Charlsa Strossa i jego panel "How to take a proper care of scientific background when writing science fiction", ale weszłam w połowie i nie wyniosłam zbyt wiele. Z fireshow widziałam tylko plecy ludzi przede mną mimo piętnastocentymetrowych koturnów, ale z ochów i achów wnioskuję, że było wspaniałe.

Z powodu potwornego niewyspania i wymęczenia kilkugodzinną podróżą a także z powodu nawyków ludzi zakutych w dyby mikrokorporacji zawinęliśmy się o 21:00 czy 22:00 nie pozwalając sobie na towarzyskie nadrobienie zaległości. A szkoda, bo już zdążyłam wystraszyć Ubików, Malakha a także Krzyśka Piskorskiego i Agę groźbą swojego towarzystwa.

Wyspanie się tylko nieznacznie poprawiło nastrój bo następnego dnia padał deszcz a wiatr łamał parasolki. Zaczęliśmy od spotkania autorskiego z Markiem Huberathem. Pamiętam, że za Markiem pojechaliśmy na Piernikon a potem prawie-że-pojechaliśmy na Skapitularz, na Flakon też zabraliśmy jego książki, a jego nie było, więc tym razem na spotkaniu siedzieliśmy z pustymi rękami. Marek trochę mnie przeraził. Spodziewałam się człowieka mniej... hmm... przyjaznego z aparycji. Spodziewałam się kogoś o niebezpiecznym spojrzeniu, zdradzającego po sobie to jak ponure książki pisze, tymczasem Marek opowiadający Maćkowi Parowskiemu o pogodzeniu swoich książek z tradycyjnie katolickim podejściem do życia wydawał się dość upiorny.
Jakoś potem zaczął się panel o niebezpieczeństwach przyszłości czy coś, z Inglotem, Szydą i innymi panami, nie wiem, bo pamiętam z niego tylko Jacka Inglota. On zawsze dominuje tego typu przemowy i jest wtedy zawsze bardzo śmiesznie, choć czasem sensownie.

Stamtąd ruszyłam na panel o Posthumanizmie, było całkiem interesujące towarzystwo, to jest: Tomasz Kołodziejczak, Państwo Oramus, w tym pani Oramus, na której wykłady uczęszczam i Jacek Inglot. Sam panel odrobinę mnie rozczarował bo podchodził do posthumanizmu z nieco skostniałego i nieaktualnego już punktu widzenia, nie podejmował żadnych wizjonerskich kwestii, mimo, że Toudi dobrze go prowadził. Toudi, swoją drogą, pochwalił się, że ma panel o Posthumanizmie i jeszcze cztery inne w momencie, w którym ja wysmarkałam mu się, że po tym jak przyjęli moją prelekcję o Posthumanizmie odrzucili ją z powodu braku miejsca. Toudi KrUl Empatii xd.

Jednym z na pewno ciekawszych punktów były "Rozdroża historii, czyli o historiach alternatywnych" z Maciejem Parowskim, Markiem Huberathem, Witem Szostakiem, Wojciechem Szydą i Michałem Cetnarowskim. Tyle ciekawych postaci, że aż za mało czasu żeby się wszyscy wypowiedzieli, więc miałam każdego odrobinę, a szkoda, bo każdego z nich byłam ciekawa (a Michała w ogóle lubię słuchać, przynajmniej, dopóki jest względnie trzeźwy).

Potem był wywiad który miał mi pomóc w napisaniu magisterki z Charlsem Strossem. Nie mówcie mu tego, ale namordował się na darmo bo się nie nagrał. Mam ochotę strzelić sobie w łeb, ale on by mi chyba strzelił mocniej ;p. Jest bardzo profesjonalnym, sympatycznym człowiekiem z dość pogodnym usposobieniem i niesamowicie fajną małżonką. To co opowiadał o Accelerando i Wattsie może być nie dla wszystkich ciekawe. Z tych ciekawych dla wszystkich rzeczy powiedział o Pyrkonie, że to największy konwent w Europie i, że byłby bardzo duży nawet na standardy amerykańskie.

Później poszukiwałam Rafała Kosika, żeby wyrwać od niego autograf dla Ubika. Dzięki temu miałam okazję pogratulować Kasi Sienkiewicz-Kosik jej sukcesu i otrzymania nagrody "Promotora Kultury". Na piwie miałam okazję porozmawiać z niewieloma osobami, ale poznałam Cezarego Zbierzchowskiego, którego "Holokaust F" uważam za świetną książkę. Sam Cezary robi niepozorne wrażenie cichego człowieka, może nawet nieznacznie nieśmiałego, w każdym razie ani ponurego ani zadufanego w sobie. Niestety nie udało mi się posłuchać o jego opowiadaniu ani o fizyce kwantowej od Błażeja Jaworowskiego i Młodzika bo ktoś w pobliżu nas upatrzył nas sobie na wyznawców i zajął nas swoją osobą.

Prelekcja Pixar, Młodzik i Szlaczek, zdj R

Jedynym punktem niedzieli prócz zwiedzania zalanego deszczem i nieciekawego miasta z całkiem ładną, ale podobną wszystkim innym, starówką był panel o ekranizacjach (Marcin Zwierzchowski, Krzysztof Piskorski, Wit Szostak, Rafał Kosik, Marcin Przybyłek) panowie przedstawiali poglądy, z którymi się z grubsza zgadzam (że film i książka, to inne środki przekazu i wszystko zależy od nastawienia).

Tego dnia widziałam jeszcze jedną fantastyczną prelekcję o bajkach Pixara. Sala była przepełniona a prowadzącymi byli Młodzik i Szlaczek z "RPGowej grupy Sowa", moi dobrzy przyjaciele. Jako, że poszłam tam po znajomości nie spodziewałam się niczego specjalnego, a zaskoczyli mnie strasznie pozytywnie. Nigdy nie spodziewałam się, że bajki Pixara mogą stanowić spójną całość i ukrywać w sobie jakieś symbole. Widać, że panowie i widzowie znali się na temacie. Potem pożegnaliśmy się z Ubikami i zabraliśmy pociągiem wypchanym jak monopolowy na konwencie do Warszawy, do rzeczywistości, rutyny i pracy.

Rafał Kosik i ja, zdj RotterKadr
Ogrom hali onieśmielał, atrakcji i fajnych punktów programu i ludzi było po prostu kilkakrotnie za dużo, dlatego nie zobaczyłam prawie nic i nie udało mi się usatysfakcjonować głodu towarzystwa. Czuję się trochę jak po bankiecie ze szwedzkim stołem, na którym było dużo jedzenia, ale i tak przez brak czelności do wyciągnięcia po nie ręki, lub dlatego, że stałam za daleko nie udało mi się ani najeść ani wyjść z trzeźwości. A może mówię tak tylko dlatego, że jest pochmurny dzień a ja siedzę w pracy.




Jo, Ubik, Młodzik, Adam, Szlaczek, zdj ja